
Eksperci twierdzą, że lubimy horrory, bo dają nam kontrolowany przypływ adrenaliny i zaspokajają mroczne ciekawości bez realnego zagrożenia. A gdy zagrożenie na ekranie znika, czujemy ulgę, a czasem nawet satysfakcję.
A co jeśli takie przerażające scenariusze zdarzyłyby się naprawdę? Jak poradzić sobie z reakcją „walcz lub uciekaj”? Poniżej znajdują się relacje osób, które doświadczyły przerażających, niewytłumaczalnych zdarzeń i opisały je szczegółowo.
To nie było przerażające, ale i tak mnie rozstroiło. Moja mama zmarła kilka miesięcy wcześniej. Obudziłem się około 3 nad ranem i zauważyłem, że w salonie są włączone światła, telewizor na pełen regulator. Wszedłem do pokoju i zobaczyłem mamę siedzącą tyłem w bujanym fotelu i robiącą na drutach; telewizor hałasował, światła świeciły. Spojrzałem na zegar — 3:44. Chwilę potem spojrzałem z powrotem i było ciemno, telewizor wyłączony, a na fotelu leżał tylko koc, który mama zrobiła dla mnie. Zemdlałem.
Gdy miałem około 4 lat, patrzyłem przez okno i widziałem samochody jadące przez nasz ogród — wyglądało to jak prawdziwa droga, a auta przypominały te z lat 40. Było to w latach 70., a przecież główna ulica była zupełnie gdzie indziej. Rodzina zbagatelizowała moje opowieści. Kilkanaście lat później babcia powiedziała, że kiedy była dzieckiem, ta okolica była częścią farmy, i że kiedyś przez nasz ogród rzeczywiście przechodziła droga — do lat 40. Znalazłem później mapy lotnicze potwierdzające tę historię.
Kiedy ja i siostra byliśmy mali, machaliśmy przez kuchenne okno do pracownika budowy, który zawsze odpowiadał uśmiechem i machał z powrotem. Mama pytała, do kogo machamy, bo nikogo tam nie ma. Dopiero teraz, dorosły, myślę, że machaliśmy do ducha.
Mam brata starszego o osiem lat. Mama opowiadała, że widziała kiedyś jego „upiorne” odbicie — szeroko się uśmiechające i śledzące go przez lata, a opiekunka raz tak się przestraszyła, że uciekła. W liceum podczas składania jego prania siedziałem wieczorem i nagle poczułem, że ktoś mnie obserwuje. Spojrzałem i zobaczyłem broń z pechowym uśmiechem zaglądającą zza kąta. Myślałem, że to on, ale przypomniałem sobie, że jest w pracy. Zniknął tak samo szybko, jak się pojawił. Rano mama tylko skinęła głową — najwyraźniej znała to zjawisko.
W kwietniu 2015 roku wyszedłem z psem o 3 nad ranem. Trawnik był oświetlony, ale ulica tonęła w ciemności. Zobaczyłem coś przemknąć z ulicy ku trawnikowi i schować się za drzewem około 30 jardów przede mną. Pies zaczął warczeć i stanął nieruchomo, wpatrzony w to drzewo. Kucnąłem, spojrzałem — istota stała przed drzewem, miała około 3 metrów wzrostu, przypominała chudą, czarną sylwetkę, jakby dwuwymiarową rysunkową postać bez detalów. Po chwili „poszła” wzdłuż ulicy, „ślizgając się” dziwnym ruchem, bez dźwięku, i rozpłynęła się w mroku. Pies się uspokoił i wróciliśmy do domu.
Miałam przyjaciółkę, która śniła, że ogromny biały ptak mówił jej, że jej mama umrze. Kilka dni później matka tej koleżanki zginęła w wypadku. Przyjaciółki już nigdy nie spotkałam, więc nie wiem, czy opowiedziała mi o tym jeszcze kiedyś.
Jako małe dziecko obudziłem się kiedyś i usłyszałem skomlenie szczeniąt. Zajrzałem pod łóżko i znalazłem tam dwa szczeniaki — czarnego i brązowo-białego. Obudziłem siostrę, bawiliśmy się chwilę, a potem tata nas zagonił do łóżek. Szczeniaków już nigdy nie zobaczyliśmy, ale oboje je pamiętamy do dziś.
W restauracji zauważyliśmy kobietę prowadzącą rozmowę z kimś siedzącym po drugiej stronie stolika. Kiedy rodzice spojrzeli, twierdzili, że siedzi sama. Mój brat i ja byliśmy pewni, że były tam dwie osoby. Do dziś zastanawiam się, kim była ta „niewidzialna” osoba.
W 2004, mając około 15 lat, kilka razy budziłem się o 3 nad ranem i widziałem włączone światła w całym domu, a raz nawet kran w wannie i inne krany lały wodą na pełen regulator. Po kilku nocach zacząłem głośno prosić, żeby „odejść” — powiedziałem, że widzę i teraz niech spokój. Od tamtej pory to się nigdy nie powtórzyło. Od tamtej pory stosuję proste „przyznanie i odprawienie”: „Tak, widzę cię. Odejdź.” I działa.
Nie jestem religijny, ale mieszkałam kiedyś w dużym, dwupiętrowym domu, gdzie czułam, że coś przemyka po schodach — cienie poruszające się tylko z peryferii wzroku. Moja matka, która praktykowała kiedyś wiccanizm, przyszła do domu i bladym głosem powiedziała: „Są rzeczy na schodach, prawda? Nie martw się, nie przechodzą na górę.” Nie mówiłam jej wcześniej o swoich odczuciach, dlatego poszło mi ciarki.
Spędzałem dużo czasu u prababci w domu z końca XIX wieku — stare portrety przodków wisiały w ciężkich, metalowych ramach. Pewnego dnia zdawało mi się, że jeden z mężczyzn na portrecie mrugnął do mnie. Prababcia tylko się uśmiechnęła i powiedziała, że ten pan „zawsze był żywy, nawet po śmierci”. To nie było złe, raczej żywe, choć zrobiło na mnie wrażenie.
Gdy bawiłem się w chowanego w lesie, schowany w drzewie, zobaczyłem dwoje dzieci ubranych jakby z początku XX wieku — chłopca i dziewczynkę, spokojnie idących ścieżką. Opowiedziałem o tym mamie, a ona rzekła, że widywała tamtego chłopca jako dziecko, wychodzącego z zakurzonej szafy i siadającego na końcu łóżka. Nigdy ich potem nie spotkałem, ale wspomnienie było fascynujące.
Miałem traumatyczne, lecz wyraźne wspomnienie z dzieciństwa: będąc u dziadków podczas burzy, zobaczyłem przez chwilę zielonkawy blask w korytarzu. W drzwiach do pokoju mamy miałem widok na wirującą, trzymetrową (w przybliżeniu) rękę kobiety — od nadgarstka, powoli obracającą się jak rzeźba. Krzyczałem na mamę, by pomogła, pobiegłem obok tej „ręki” i wskoczyłem do jej łóżka. Mama twierdziła, że nic nie widziała; rano miałem wielki siniak na biodrze od uderzenia się o stolik, więc wszystko wyglądało tak, jakbym naprawdę się uderzył i obudził.
Przeżyłem cztery razy sytuację, w której z ledwością uniknąłem czołowego zderzenia w tym samym miejscu i za każdym razem w radiu leciała ta sama piosenka — „Reeling in the Years” Steely Dan. Nie potrafię tego logicznie wytłumaczyć, choć sam bym komuś nie uwierzył, gdyby mi to opowiedział.
Jakiś czas miałam wizję dziewczyny pojawiającej się, gdy zasypiałam — klęczała przy moim łóżku z zamkniętymi oczami. Z czasem jej obecność zrobiła się mroczna i zaczęła „osiedlać” się w przeciwnym rogu pokoju. Gdy podałam tę sprawę przyjaciółce, opisała dokładnie to samo, czego doświadczałam. Poradziła mi, bym jasno powiedziała, że się nie boję i żądam jej odejścia. Zrobiłam to i wkrótce problem zniknął.
Nie zdążyłem pożegnać się z moim psem, który zmarł dwa lata wcześniej. Kilka tygodni temu obudziłem się w środku nocy i zobaczyłem go u stóp łóżka; skoczył na łóżko i położył się obok mnie. Czułem jego obecność, a rano miałem pokrzywkę — miałem alergię na jego futro, więc wolę wierzyć, że przyszedł się pożegnać, choć najpewniej to był sen.
Mój dwuletni syn spał w łóżku przy mnie około 2–3 nad ranem. Obudził mnie ogłuszający huk jakby ciężki ładunek uderzył w ścianę – trzask tak silny, że myślałem o wypadku. Syn spał głęboko i nikt inny w domu nic nie słyszał. Rodzina mówiła, że podobne dźwięki pojawiają się u kogoś tuż przed czyjąś śmiercią. Niedługo potem zmarła moja ciocia.
Mieszkam na wsi. Pewnej nocy byłem z psami przy skraju lasu, gdy usłyszałem bębny wojenne, jakby setki ludzi wchodziły do bitwy. Pies stanął i nie chciał iść dalej. Potem huk ucichł, zerwał się gwałtowny wiatr i dźwięk zniknął. Od tamtej pory już tego nie słyszałem.
Na osiedlowym basenie pewna dziewczynka zbliżyła się do wody, zawołała coś w rodzaju „apalaycha”, wskoczyła tuż obok mnie i… nigdy nie wyszła z wody. Była tam przez chwilę, a potem zniknęła — razem z ojcem, który ją doprowadził. Do dziś się zastanawiam, gdzie poszli.
Jako dziecko bawiłem się w piaskownicy z siostrą, gdy nagle z piasku wyciągnęła ją dłoń i pociągnęła pod ziemię. Krzyczała i płakała, ale udało mi się ją wyciągnąć. Mama nam nie uwierzyła. Do dziś oboje nie potrafimy tego wytłumaczyć.
U mojego ex i mnie była impreza. Ktoś przyniósł tablicę Ouija i para znajomych postanowiła jej użyć. Gdy jedna z dziewczyn siedziała przy desce, litery układały się w sensowny sposób, potem zaczęły się mieszać, jak u osoby z dysleksją, pojawiły się imiona i potem liczby. Potem tablica spadła z poddasza na schody — dziwnie, bo ktoś musiałby rzucić ją z góry przez zakręt klatki. Ex była wstrząśnięta i nigdy nie chciała o tym mówić. Nie wyjaśniliśmy tego.
Moja siostra i ja wyprowadziłyśmy się razem. Pewnej nocy obie usłyszałyśmy hałas w kuchni, wymieniłyśmy sms-y „To ty?” — nie. Potem usłyszałyśmy chichot. Usiadłyśmy na zewnątrz i paliłyśmy papierosy przez kilka godzin, bo bałyśmy się wrócić do środka. Kilka dni później ciężki metalowy wentylator stojący na blacie w kuchni wypadł i poleciał na podłogę — nikt go nie pchnął, nie było przeciągu. Do dziś nie mamy wyjaśnienia.
Raz wyszliśmy drzwiami z tyłu mieszkania na trawnik. Ktoś idący z psem przeszedł przez trawnik, a potem… przeszedł przez ogrodzenie i nagle znalazł się na chodniku. Byliśmy pewni, że jest tam brama, ale nie było żadnej. Staliśmy osłupiali i patrzyliśmy, jak idzie dalej. Niby nic strasznego, ale dziwne do dziś.
W liceum mama miała koszmar, który dzieliliśmy niejako nawzajem. Nagle w korytarzu pojawił się cień tak wysoki jak futryna drzwi i przeszedł obok mojego pokoju. Mama opowiedziała o śniącym mężczyźnie z siekierą stojącym przy jej łóżku; nagle poczuliśmy stukanie w nogę łóżka. Trzymaliśmy się za ręce, aż ustało. Brat spał przez całe zdarzenie. To była naprawdę przerażająca noc.
Miałem 17 lat i pojechaliśmy z kumplem autem jednym wieczorem po miasteczku. Wjechaliśmy w drogę otoczoną gęstymi krzewami i nagle reflektory przestały oświetlać przestrzeń przed nami — jakby była tam ściana czarnej materii, gdzie kończyło się światło. Wycofaliśmy się i wróciliśmy następnego dnia w dzień — droga była normalna. Do dziś nie wiem, co to było.
Rodzice przygarnęli kiedyś bezdomnego kota. Po kilku latach wszystkie nasze koty umarły. Pewnej nocy leżałem w łóżku i poczułem, że kot wskoczył na materac, opierając się o plecy i głośno mrucząc. Zawołałem jego imię, przypomniałem sobie, że nie żyje, odwróciłem się — i nie było nic.
Jako dziecko poszedłem z dziadkiem do starego kina z nieużywanym pit’em orkiestry. Zajrzałem do dołu i zobaczyłem ogromne jajko z namalowaną twarzą, z rękami i nogami, które się wierciły — jak Humpty Dumpty leżący na plecach. Spojrzałem na dziadka, odwróciłem się i znowu spojrzałem — twarz na jajku zmieniła wyraz. Potem nie było już jajka, tylko pusta przestrzeń. Później, kiedy dorosłem, sprawdzałem to miejsce jeszcze kilka razy i nigdy nie widziałem nic podobnego.
Miałem może 9–10 lat i pewnej nocy obudziłem się, bo ktoś stał w mojej szafie. Wysoki mężczyzna w czarnym garniturze, z pustą, białą twarzą i dziwnymi symbolami na policzkach. Pobiegłem do rodziców płacząc i przez tygodnie nie mogłem spać w swoim łóżku. Nie wiem, czy to był sen, czy coś innego.
Jechałem autem do domu i doznałem wypadku — nie pamiętam zderzenia, tylko budzę się przy drodze. W oddali widzę stworzenie w drzewach — coś jak wilkołak z czaszką wilka, czarnym futrem i bez widocznych uszu. Podeszło do tego drugiego samochodu, zaglądało, potem spojrzało na mnie i stanęło nade mną. Kiedy zamknęło oczy i mrugnęło, nagle leżałem już w ambulansie.
Moja mama zmarła nagle na zawał w swoim gabinecie. Kilka dni później do biura zadzwonił numer, na którym wyświetlało się jej imię i numer telefonu. Odebrałem drżącym głosem — to była pacjentka, która odwiedzała ich od lat, i to ona mówiła przez telefon; jednak identyfikator wskazywał moją mamę. Taka sytuacja powtarzała się przez dwa tygodnie, a potem nagle ustała.
Gdy mieszkałem w Korei mając 7–8 lat, często budziłem się z koszmarów i wołałem mamę z łóżka, choć ona spała po drugiej stronie drzwi. Nigdy nie wstawałem — koszmary działy się tylko w moim pokoju. Pod łóżkiem zawsze czułem fizyczną ciemność, nie tylko cień — coś, co „mówiło”, że jeśli wstanę, zostanę pochłonięty.
W Connecticut zobaczyłem białą, świecącą kulę wielkości piłki koszykowej, która unosiła się od jednego krańca podwórka do drugiego i nagle przestała istnieć. Pojawiła się z lasu i zgasła w powietrzu.
Podczas studiów w Belfaście, wracając nocą, zerkałem przez zasłony i zobaczyłem tłum ludzi — niektórzy z krwawymi ranami, niektórzy trzymający dzieci. Zamknąłem zasłony, uspokoiłem się i znowu zajrzałem — nic nie było. Nie zmieniłem tematu mojej pracy magisterskiej, ale to wspomnienie mnie nawiedzało.
Mój syn, gdy miał 5 lat, powiedział w samochodzie, że widzi zmarłą ciotkę siedzącą na wzgórzu i patrzącą na nas. Był tam ciemny pagórek bez źródeł światła — a jednak syn ją widział. Później babcia potwierdziła, że słyszała, jak syn rozmawiał z kimś w ogrodzie i mówił, że to „ciotka R”.
W centrum handlowym zauważyłem rudą dziewczynę o dziwnym, nienaturalnym uśmiechu — takim jak z filmu „Truth or Dare”. Kiedy patrzyłem na nią, reszta świata wyciszała się, a jej aura była niepokojąca. Tylko ja i siostra ją zauważyłyśmy; inni ludzie przechodzili obok jakby jej nie widzieli. Nigdy więcej jej nie spotkałem.
Gdy miałem 14 lat, mieszkaliśmy z ojcem i jego nową partnerką w starym kamiennym domu. Pewnego razu, gdy czekaliśmy na powrót taty, usłyszeliśmy drzwi i myśleliśmy, że on wrócił. Ale samochodu nie było. Partnerka zamknęła drzwi sypialni i nie pozwoliła nam wychodzić aż do momentu, gdy tata w końcu wrócił — nadal mnie to przeraża po trzydziestu latach.
Kiedy się uczyłem jeździć na rowerze, jedna nocna wizja — sen o Indiańskim w pełnym stroju, który łamał odchylone kółka mojego roweru — ziściła się: rano odchylacze były złamane dokładnie tak, jak w śnie. Pamiętam to wyraźnie od prawie pięćdziesięciu lat.
Będąc nastolatkiem, stałem przed domem i przez kilka sekund całe niebo zrobiło się intensywnie niebieskie, jakby oświetlone błękitnym światłem, a do tego słyszalne było wysokie piskliwe brzęczenie. Potem wszystko wróciło do normy. Pokazałem to kumplowi — on pamiętał dokładnie to samo.
Gdy wieczorem zostawałem sam w wypożyczalni filmów, położyłem rękę na kubku z długopisami, a po chwili ten kubek przesunął się przez blat i upadł sześć stóp dalej — nie dotykając nikogo. Zadzwoniłem do chłopaka, by przyszedł i posiedział ze mną — byłem przerażony.
W środku dnia jechałem przez zatłoczoną część Florydy i zobaczyłem grupkę 6–7 osób ubranych jak kolonialiści lub jak społeczność Amish, kopiących dziurę na skrawku trawy przed Burger Kingiem. Nikt inny tego nie zauważył; miejsce i kontekst były absurdalne i niezrozumiałe.
Jako dziecko obudziłem się pewnej nocy, bo moja młodsza siostra płakała i mówiła, że widziała demony latające przy wentylatorze sufitowym. Pozwoliłem jej spać ze mną. Rano mama wyglądała, jakby sama zobaczyła ducha — okazało się, że kuzyn tej samej dziewczynki miał ten sam koszmar tej samej nocy.
Gdy mój dwuletni syn drzemał, siedziałem przy biurku obok zamkniętych drzwi pokoju. Widziałem, jak klamka całkowicie się naciska, jakby ktoś próbował wejść, a potem powoli wraca do pozycji wyjściowej — drzwi się nie otworzyły. Poszedłem sprawdzić — pokój syna był pusty; spał głęboko na innym piętrze.
Kiedyś oglądałam serial Friends i nagle na ekranie pojawiły się trzy postacie — wyglądały jak zjawy lub demony — i poczułam natychmiastowy przerażający, niepokojący dreszcz. Krzyczałam i panikowałam; nikt inny tego nie zauważył. Do dziś nie wiem, co to było.
Moje najstarsze dziecko, mając 3 lata, opowiadało o przyjaciółce „Katince” i o czerwonej świecy, o którą się bardzo troszczył, nazywając ją „Linen” — brzmiało to dziwnie i niepokojąco, bo nie znał wówczas wschodnioeuropejskich imion.
Kiedy miałem 8–9 lat, moja nauczycielka, która stała się dla mnie opiekunką w trudnym czasie, została brutalnie zamordowana przez męża. Kilka miesięcy później widziałem w sklepie kobietę identyczną jak ona. Spojrzała na mnie, jakby mnie kojarzyła — nie wiem, czy to była żałoba, czy coś innego.
Jako dziecko mieszkałem z mężczyzną, który był później przemocowy wobec mojej mamy. Jednej nocy obudziłem się i usłyszałem niskie warczenie za sobą; w kuchni zobaczyłem potwora z czerwonymi oczami i ostrymi zębami. Byłem przerażony i schowałem twarz w piersi mamy, aż zasnąłem.
Miałem 12 lat, leżałem w łóżku w całkowitej ciemności, gdy nagle usłyszałem otwierające się drzwi, przerażający śmiech i zamknięcie drzwi. Nie mogłem potem spać; dziś mam 26 i nadal mam dreszcze na samo wspomnienie.
Było nas czworo w Wendy’s na stacji ciężarowej bardzo późno. Dziewczyna naprzeciwko zauważyła osobę przechodzącą za stołem — zniknęła zanim minęła stolik. Tylko ona i ja to widzieliśmy; reszta stołu była pewna, że nic się nie stało. Do dziś nie mamy wyjaśnienia.
Pewnej nocy wracałem samochodem z rodzinną kolacją i zobaczyłem w niebie grupę świateł poruszających się jak wąż — jedno po drugim. Gdy chciałem zwrócić na to uwagę reszty rodziny, wszystkie światła zgasły naraz i nikt poza mną tego nie widział.
To dziwne, ale jednocześnie miłe wspomnienie: na kilka dni przed Bożym Narodzeniem w latach 90., mając 6–7 lat, posypywałem „pokarm dla reniferów” na trawniku z młodszą siostrą. Spojrzałem w niebo i zobaczyłem Świętego Mikołaja na saniach z Rudolfem. Machaliśmy, a mama widziała nas krzyczących i machających, choć sama nie widziała Mikołaja. Moja siostra pamięta to jednak tak samo jak ja. Do dziś nie mamy racjonalnego wytłumaczenia.
Kiedy byłem nastolatkiem, w kościele spojrzałem na sufit i zobaczyłem wielkiego, czerwookiego nietoperza wrzeszczącego z sufitu. Wyglądało to niezwykle realistycznie, ale nikt inny go nie widział.
Życie potrafi zaskakiwać, a czasem dopiero po fakcie odkrywamy, jak blisko byliśmy katastrofy. Użytkownik Reddita…
Każda praca bywa trudna i wymaga poświęceń. Zawody związane z opieką psychiatryczną często są źle…
Według badań z 2022 roku około 5 milionów Amerykanów zostało adoptowanych, a między 2% a…
Mamy dla Was prawdziwą ucztę dla oczu! Dla miłośników słodkości przygotowaliśmy zbiór najcieplejszych zdjęć pokazujących…
Najbardziej niepokojące historie to te prawdziwe. Duchy i potwory mogą przestraszyć, ale łatwo je zbagatelizować.…
Dla wielu ludzi autobus to po prostu środek transportu, ale kreatywni twórcy reklam widzą w…