
Karma ma wiele twarzy — czasem słodka, czasem gorzka — ale jedno jest pewne: rzadko przyjemnie jest znaleźć się po złej stronie równania. Natomiast obserwowanie, jak ktoś dostaje to, na co zasłużył, sprawia ludziom frajdę. Poniżej zebraliśmy opowieści o „instant karmie” — sytuacjach, w których czyjeś zachowanie zostało natychmiast ukarane (albo nagrodzone). Czytaj wygodnie, wybieraj ulubione historie i podziel się własnymi doświadczeniami.
Grupa nastolatków rzucała kamykami w goryla w zoo w San Diego… on odpłacił, rzucając w nich świeżą garścią ekskrementów — prosto w twarz jednego z chłopaków. Mój tata, były Marine, pękł ze śmiechu do łez. Chwała karmie!
Jestem nauczycielem. W moim kraju pensje rosną z doświadczeniem i różnią się w zależności od obowiązków. W pierwszym roku pracy w toksycznej szkole płacono mi źle — nie uwzględniali godzin, kiedy miałem przerwy między lekcjami. Kiedy protestowałem, usłyszałem, że jestem nowy i mam się nie odzywać, bo stracę godziny. Minęło 10 lat. Ministerstwo edukacji skontrolowało tamtejszą szkołę i odkryło systematyczne błędy w wypłatach za zastępstwa. Dostałem ogromne zaległe wynagrodzenie.
Pracowałem w ośrodku narciarskim za niewielkie pieniądze. Znalazłem portfel z 750 dolarami i oddałem go. Później wezwano mnie do biura — właściciel portfela podziękował i nagrodził mnie stówą.
Pracuję jako kelner w luksusowej hotelowej restauracji. Kolega miał stolik dla dziesięciu osób, a organizator grupy był wyjątkowo niemiły przez cały wieczór. Gdy przyszło do płacenia, jego karta została odrzucona i musiał prosić swoich gości, żeby pokryli rachunek. Satysfakcjonujące.
Jadąc lewym pasem autostrady zwolniłem i wjechałem za wolniejszymi autami, żeby nie wyprzedzać w miejscu, gdzie zaraz zmieniał się limit prędkości. Kierowca z tyłu był wściekły, wcisnął gaz, wyprzedził mnie i wyzywał, a pasażerka wystawiła połowę ciała przez okno, pokazując mi środkowy palec. Okazało się, że za samochodem, za którym wjechałem, jechał nieoznakowany policjant — zaraz zatrzymał agresora. Sprawiedliwość.
Kiedy byłem mały, odwiedziliśmy Montreal i przywiozłem pamiątkowy krążek do hokeja. Siostra go schowała, żeby mnie podpuścić. Wpadłem w szał, krzyknąłem „ODDAJ MÓJ KRĄŻEK!” i uderzyłem ją poduszką. Zgadnijcie, gdzie go ukryła.
Jechaliśmy grupą nastolatków po zaśnieżonej drodze. Inna grupa śmigała obok nas, wytykając nas i robiąc głupie gesty, bo jechaliśmy wolniej. Po kilkunastu minutach skręciliśmy w zakręt i zobaczyliśmy ich w rowie. Radość z przejechania obok i pomachania im była ogromna.
W szkole jeden kolega złamał nogę i chodził o kulach. Inny uczeń kopnął mu kule ze schodów. Zszedłem po nie i wracałem, kiedy właśnie ten agresor stracił równowagę i runął ze schodów — złamał rękę. Karma w pełni.
Uczyłem się prowadzić i jechałem przepisowo przez strefę szkolną (40 km/h). Gość siedział mi na zderzaku, potem wjechał na zatoczkę dla szkolnego autobusu, żeby mnie wyprzedzić, i pokazał mi środkowy palec. Kilka przecznic dalej policja zatrzymała jego auto za przekroczenie prędkości w strefie szkolnej — jechał około 60 km/h i dostał mandat, który mógł wynieść nawet do 2000 dolarów. Najbardziej satysfakcjonujący widok karmy, jaki widziałem.
Mój tata kopnął psa, bo stał przy lodówce, a on chciał wyciągnąć piwo. Gdy otworzył drzwi, półka z puszkami spadła — wszystkie puszki pękły. Słodkie popłuczyny dla złego zachowania.
Moja mama opowiadała, że w szkole była dziewczyna, która się nad nią znęcała. Kilka lat później mama wyszła z gitarzystą z zespołu Boba Marleya; gdy ta dziewczyna zobaczyła, z kim jest, mina na jej twarzy była bezcenna.
Były szef zwolnił mnie, bo naciskałem na przestrzeganie zasad. Miesiąc później firma przeszła kontrolę i dostała kary w wysokości kilku milionów. Czasami zasady wygrywają.
Przyczajony prześladowca dostał to, na co zasłużył: nowy, chudy chłopak, którego chciał upokorzyć, znokautował go tak, że stracił cztery zęby, lądując w szpitalu.
Mój były, który mnie zdradził, stracił sprawność seksualną — taką, której nie da się już niczym naprawić. Dla mnie była to swoista sprawiedliwość.
Mój szkolny prześladowca drwił z mojego wzrostu. Teraz mam 33 lata, mam 183 cm, a on pozostał niski i zaczął łysieć już w dwudziestce. Los bywa ironiczny.
To jedna z moich ulubionych historii. W małej szkole był chłopak, Christopher, który znęcał się nad Toddem — chłopcem z niepełnosprawnością. Podczas meczu Christopher celowo podrzucał Toddowi piłki pod nogi i się z niego śmiał. W końcu Todd trafił tak potężnie, że piłka wróciła prosto w twarz Christophera i uderzyła go w oko — stracił przytomność. Cała szkoła wiwatowała, a Todd został bohaterem. Czasami karma działa spektakularnie.
Nie poszedłem na studniówkę, bo znajomi powiedzieli, że będę psuć zdjęcia, będąc sam w limuzynie. Okazało się, że tej limuzyny… w ogóle nie było.
Dostałem w tyłek od dziewczyny, która pisała wiadomości i uderzyła mnie na skrzyżowaniu — sąd dał jej tylko 50 dol. Po wyjściu z sali sądowej widziałem, jak przejeżdża na czerwonym i wpada w radiowóz. Nie śmieję się zwykle z nieszczęść, ale to mnie rozbawiło.
W restauracji z pracownicą zmywającą naczynia zdarzyło się, że przecięła palec i wróciła z bandażem. Jeden z kucharzy, gdy dokuczał jej „nie skalecz się!”, od razu sam się skaleczył — potrzebował kilku szwów. Potem ona drażniła go tym samym komentarzem. Słodka karma.
W spektaklu byłem podwójnie obsadzony z dziewczyną o innym typie sylwetki. Dostałem kostium z półki, jej obiecano szycie na miarę i naśmiewała się, że wyglądam w nim jak stara firana. W finale jej kostium uszyto… z zestawu starych zasłon. Idealne odwzajemnienie.
W pierwszej klasie prześladowca popchnął mnie. Czwartoklasista podszedł, podniósł winowajcę i zaniósł do dyrektora. Czasem interwencja starszych robi robotę.
Jechałem terenówką ostrożnie w burzy śnieżnej, a Mustang wyprzedził mnie niebezpiecznie i prawie stracił panowanie. Pięć minut później widzieliśmy go w rowie. Głupota ma swoje konsekwencje.
Na imprezie jedna dziewczyna obgadywała inną. Gdy ta druga przyszła, chłopak podniósł ją i obrócił — jej stopa trafiła w twarz obgadywaczki, rozlewając piwo i zostawiając sińca. Czysta karma.
W przedszkolu dziewczynka ciągnęła mnie za kucyk. Podczas zabawy w krzesełka tak długo mnie drażniła, że w końcu się odwróciłem i dałem jej mocnego pięściaka — wpadła w szafki na kurtki. Nauczyciel nic nie widział, a mama potwierdziła moją wersję. Nie dostałem kary.
Raz zarezerwowaliśmy ognisko na plaży od rana. Para, z którą zgodziliśmy się podzielić miejscem, przyprowadziła 15 osób i wypchnęła nas sprzed ogniska. Wieczorem przyszła wysoka fala przy ostrzeżeniu o przypływie — cała ich grupa została zmoczona, stoły przewrócone, rzeczy zniszczone. Dziewczyna, która próbowała skakać przez mur, wpadła z powrotem do wody. Karma.
Jako dziecko z radością rozjechałem pszczołę na trójkołowcu. Kilka minut później wszedłem do domu bosą stopą i nastąpiłem na tę samą pszczołę — ukłucie i ból natychmiastowe. Mama powiedziała wtedy, że dostałem, co zasłużyłem — zgadzam się.
Kobieta na telefonie zepchnęła mnie z drogi i pokazała środkowy palec. Kawałek dalej wjechała w tył vana stojącego na czerwonym świetle. Gdy przejeżdżałem obok, zatrzymała się policja — widziałem jej wkurzoną minę i śmiałem się, bo sprawiedliwość dosięgnęła ją natychmiast.
W pracy barmańskiej jedna koleżanka nie znosiła mnie, podkradała klientów i miała zwyczaj przywłaszczać napiwki. Kiedy zaczęły się turnieje bowlingowe — najważniejsze, dochodowe dni — właściciel postawił mnie na obsadzie. Wściekła pracownica rzuciła robotą — a ja przejąłem też jej zmiany. Karma w praktyce.
Mój były mąż ukradł mi 4000 dolarów, żeby polecieć do kochanki. Po rozstaniu zadzwonił, błagając o pieniądze, bo odcięli mu prąd. Ironia losu.
W magazynie jeden z pracowników był wiecznym maruderem, dłużnikiem kolegów i awanturnikiem. W trakcie nerwowego wybryku zdewastował palety tuż obok kierownika — został zawieszony bez wypłaty i ostrzeżony. Od ogłoszenia, że jest „na ostatniej szansie”, do zwolnienia krok był krótki.
W siódmej klasie dręczyciel wylądował czołem w stosie psich odchodów po tym, jak brat ofiary przewrócił go podczas sprzeczki. Natychmiastowa karma.
Jako nauczyciel miałem ucznia, który był skrajnie niesforny. Dzwoniłem do jego mamy, a ona zaprzeczała, że syn by się tak zachował. Dwa dni później chłopak został przyłapany na niszczeniu szkoły i matka musiała zapłacić za szkody. Kiedy zaprzeczasz rzeczywistości, karma lubi przypomnieć fakty.
Największą „karmę” dla mnie stanowi stosunek mojej rodziny teraz: dystans i brak zależności. Rodzice, którzy kiedyś ciągle mnie krytykowali i mówili, że muszę dorosnąć, teraz próbują się odezwać z pomocą — ja jej nie przyjmuję, bo nie chcę wracać do bycia wykorzystywanym.
Mój stary menedżer terroryzował zespół, aż pracownicy odwrócili się i napisali go do służbowych przełożonych. Nie został od razu zwolniony, ale nowy manager — weteran Sił Powietrznych — powiedział podczas spotkania: „Jeśli nie dbasz o ludzi, oni zadbają o ciebie.” Stary szef szybko stracił pozycję. Dobre zakończenie.
Podczas podróży po Grecji ukradłem z recepcji pięknie malowane kamienne jajko jako rekompensatę za złe doświadczenie w hotelu. Na promie okazało się, że to nie kamień — to farbowane ugotowane jajko, które pękło w torbie i śmierdziało tak, że musiałem pożyczać ubrania od znajomych. Lekcja na całe życie.
Mój pierwszy szef w sklepie komputerowym miał długi u dostawców i prowadził szemrane interesy. Po moim odejściu FBI zrobiło mu nalot za oszustwa czekowe — on i jego współpracownik trafili do więzienia. Karma rozliczyła biznesmenów.
Mój wujek porzucił rodzinę dla kochanki i podróżował po świecie, a rodzina borykała się z problemami. Później okazało się, że ma rozsiane złośliwe nowotwory i zmarł sam. Smutne, ale to opowieść o konsekwencjach decyzji.
Nauczyciel od matematyki w liceum systematycznie psuł oceny studentkom. Po latach kilka z nich pozwało szkołę — nauczyciel został zmuszony do odejścia, a później poważnie zachorował i szybko odszedł z życia. To jedna z historii, gdzie sprawiedliwość społeczna zatacza krąg.
W podstawówce kolega prowokował innych. Dwóch braci, którzy starali się ułożyć życie, w końcu zareagowało — młodszy został obrażony i starszy brat znokautował prześladowcę. Dziesięć dni zawieszenia i długi spokój — czasami jeden gest stawia sprawy na swoim miejscu.
Na osiedlowym wzgórzu kobieta w czerwonym samochodzie przejechała na czerwonym świetle i obraziła kierowcę autobusu. Kilka minut później policja wystawiła jej mandat i kierowca ochoczo zgodził się zeznawać w sądzie. Pasażerowie zaczęli bić brawo — małe zwycięstwa smakują dobrze.
W izbie przyjęć przywieziono kobietę po ataku — napastnik został złapany i chwilę później przyniesiono do szpitala mężczyznę w zatrzymaniem krążenia. Okazało się, że to on — policja dogoniła go, a jego serce się zatrzymało. Ofiara rozpoznała go w ER. Brutalne, szybkie rozliczenie.
Za młodu z kumplami wyłamywaliśmy zraszacze w parkach. Później zaczęto wymieniać je na mocniejsze stalowe — jednego dnia kopnąłem nowy i złamałem duży palec u nogi, skręciłem kostkę i przez tydzień kulałem. Lekcja: nie wszystko, co zabawne, jest bezkarne.
Sąsiad jeździł motocyklem crossowym po ulicy, uczył dziecko bezmyślnych manewrów i stwarzał niebezpieczeństwo. W końcu podczas popisów na autostradzie wpadł pod jeden z samochodów, przeżył, ale stracił ramię i został na wózku. Skrajne działanie — skrajne konsekwencje.
Mój pierwszy szef w latach 90. prowadził firmę na krawędzi prawa, oszukiwał dostawców i pracowników. Rok po moim odejściu FBI robi mu nalot za oszustwa czekowe — on i główny sprzedawca trafili do aresztu. Złe praktyki wracają do właściciela.
Przypadek pewnego mężczyzny, który zostawił rodzinę i odszedł z inną — po latach dostał diagnozę rozsianego nowotworu i zmarł samotnie. Smutne, ale historia o konsekwencjach.
W gimnazjum jeden chłopak czuł się odrzucony. Gdy ktoś z naszej grupy ustąpił miejsca, on zajął jego miejsce, a my po prostu przenieśliśmy się dalej, zostawiając go znowu samego. Czasem bierna reakcja tłumu to wystarczająca lekcja.
Były menedżer w sklepie opowiadał, że zatrudnił się dzięki układom. Pokazywał faworyzowanie, bagatelizował procedury i przesłaniał winę na innych. Kilka miesięcy później on i kolega zostali aresztowani za kradzieże cennych elektroniki — sprzedawali to, co mieli oznaczyć jako zepsute. Zostali zatrzymani na terenie sklepu.
Wyrzucałem klientów za rasistowskie obelgi wobec pracownika. Jeden z nich najpierw ryczał, potem próbował zatrzasnąć drzwi — spadł na ziemię, bo drzwi zamykają się powoli. Mieliśmy ubaw.
Sąsiedzi na balkonie rzucali butelkami i nie dawali spać. Zadzwoniłem na policję — z okna widziałem, jak trzech imprezowiczów zbiera szkło przy światłach patrolu. Ktoś musiał zadbać o porządek — nazwałem to „policją karmy”.
Kiedyś splułem gumę na korytarzu w szkole. Po lekcji nastąpiłem w nią i miałem problem. Proste i zasłużone.
Znajomy podczas wsiadania do małego dźwigu zaczął obrażać koleżankę „nie wiedziałem, że wysłali harcerkę” i poślizgnął się, wypadając na twarz w błoto. Instant karma — i dużo śmiechu.
Porsche z otwartym dachem jechało mi na zderzaku na sześciopasmówce. Gdy wjechaliśmy na most, rozpętała się ulewa i facet musiał całą drogę jechać z otwartym dachem. Nieciekawie dla jego samochodu.
W kawiarni małe dziecko sięgnęło po gorącą kawę przeznaczoną dla mnie, spróbowało i wypluło — mama zaczęła krzyczeć na pracownika. Potem dziecko ściągnęło na siebie napój mamy — karmiczne „samo się stało”. Uśmiechnąłem się pod nosem.
Była matka mojego syna porzuciła rodzinę, miała problemy z prawem i więzienia, teraz ma kilka dzieci z różnymi partnerami i kłopoty z opieką społeczną. Ja i mój syn żyjemy dobrze. Karma w tej opowieści jest wymowna.
Facet po przegranej w sądzie wsiadł w auto wściekły, rozbił po drodze kilka pojazdów i uszkodził nowy pickup za 50 tysięcy. Policja przyjechała w kilka sekund i aresztowała go za jazdę z wygasłym prawem jazdy. Czasami gniew kosztuje bardzo dużo.
Gdy byłem młodszy, nagle przerwałem rozmowę z dziewczyną, bo zainteresowała mnie inna. Po pewnym czasie stało się to samo i mnie to spotkało — lekcja, jak to jest być po drugiej stronie.
Na autostradzie w korku facet próbował objechać wszystkich po poboczu i utknął między samochodami przy wjeździe — nikt go nie wpuścił i został uwięziony. Czasami kombinowanie kończy się gorszą stratą czasu niż cierpliwość.
Brat nabijał się z starego pana powoli przechodzącego przez parking. Dwie sekundy później uderzył stopą o betonowy blok parkingowy i utykał przez resztę drogi — nie mogłem przestać się śmiać.
Podróżując do Chicago, doświadczyliśmy drogowca w furii, który najpierw nas gonił, a kilka mil dalej zobaczyliśmy jego van wywrócony do góry dnem w rowie. Stał obok policjanta. Szybka karma drogowa.
Była żona zdradziła mnie podczas mojej służby, opróżniła konto i sprzedała moje narzędzia. Po rozwodzie straciła pracę, rozbiła samochód, odszedł facet, a potem miała inne problemy. Życie potrafi odbić się bolesną piłką.
Jako nastolatka miałam drogi rower sportowy. Kolega mojego brata wyśmiewał mnie z powodu koloru mojego roweru, a potem dostał identyczny i niedługo potem został potrącony przez samochód — jego rower zniszczony, a on nie stać na nowy. To przykry, ale wymowny przykład karmy.
W szkolnej stołówce klasowy błazen wyśmiewał cichą dziewczynę. Gdy odchodził, potknął się o krzesło i wylądował w talerzu z makaronem — cała szkoła patrzyła. Dziewczyna spojrzała na niego bez złości, z lekkim uśmiechem. Czasem los sam przywraca równowagę.
Jako dziecko oblałem kumpla wodą z kałuży i chichotałem, gdy odwróciłem się plecami — walnąłem w słup i straciłem przytomność. Sam sobie jestem winien.
Biegałem na treningu wojskowym i wyprzedzałem chłopaka, który zawsze mnie zostawiał w tyle. Krzyknąłem „Mam cię!” i natychmiast wpadłem w dziurę skręcając kostkę. Mimo bólu, karmiczne zadośćuczynienie było widoczne.
Wracając ze szkoły widziałem kierowcę, który przejechał na czerwonym przed radiowozem i został zatrzymany. Zaszaleliśmy się z uśmiechami, a ja… uderzyłem w samochód przede mną. Humoru trochę ubyło.
Wypalano petardy przy kumplu; w końcu cała miska petard eksplodowała, obejmując tych, którzy wcześniej mnie denerwowali. Ich miny — bezcenne. Karma w akcji.
Rowerzysta przejechał na czerwonym i prawie mnie staranował. Po chwili znowu mnie wyprzedził i zrobił gest środkowego palca. Od niechcenia wyplułem pet i wiatr zawiał prosto w jego twarz — rowerzysta stracił równowagę i wpadł na wysepkę. Nie jestem z tego dumny, ale było satysfakcjonujące.
Dwóch jedenastolatków rzucało kamieniami z budowy. Jeden zaczepiał mnie obelgami, a kolega przeciwnika rzucił kamieniem… prosto w jego jaja. Chłopiec zwijał się z bólu, a ja i drugi chłopak parsknęliśmy śmiechem — brutalne, ale autentyczne „odwrocenie losu”.
Grupa głupców świeciła i obrażała innych na drodze — kilka minut później trafili w pułapkę radarową i stali z mandatami. Słodka sprawiedliwość.
Nie powiem, nieco się ucieszyłem, gdy dowiedziałem się, że mój szkolny prześladowca wylądował aresztowany za kradzieże w sklepie.
Jadąc z mamą przestrzegaliśmy ograniczenia w strefie szkolnej, a facet nas wyprzedził i wpadł na radar — policjant zaraz go zatrzymał przed naszymi oczami. Niesamowite szczęście i natychmiastowa karma.
Przyjechałem obejrzeć quada, który sprzedawca opisywał jako „bezproblemowy”. Podczas próbnej przejażdżki usłyszałem trzask i przednie koło skręciło pod dziwnym kątem. Odwiozłem sprzęt z powrotem, a na jego świeżo umytym podjeździe zobaczyłem ślad przypalonej gumy przez 20 metrów — opona prawie zdarta. Sprzedawca miał teraz problem do usunięcia. Nie musiałem nic mówić.
W pracy asystent menedżera anonimowo doniósł do HR, że nowy kierownik stosuje groźby wobec pracowników. Główna siedziba przyjechała z regionalnym menedżerem. Asystentka, próbując się bronić, wpędziła się w tarapaty i została zdegradowana. Niepostrzeżenie sama pogrążyła swoją pozycję.
Wyprowadzałem psa i zabrakło mi woreczków — zostawiłem kupę ukrytą. Po chwili wszedłem przez trawnik i nastąpiłem na czyjąś kupę. Nie byłem zły — wiedziałem, że zasłużyłem.
Duża sieć sklepów odrzuciła moją kandydaturę do pracy IT. Kilka lat później firma została pozywana za unikanie płacenia podatków — ogromny proces sądowy. Kto by pomyślał, że odrzucona rekrutacja zapowiada niespodziewaną satysfakcję?
Po latach tyran CEO został odsunięty, gdy jego manipulacje wyszły na jaw. Został usunięty ze stanowiska — przykład, że nadużywanie władzy prędzej czy później obraca się przeciwko sprawcy.
Chłopak, który się ze mnie nabijał w gimnazjum, sam stał się obiektem żartów nauczycieli. Życie potrafi odwrócić role.
Kiedy miałem 14 lat, jeden z kolegów mnie wywołał, krzycząc „Mr Jones, I love you” przy nauczycielu. Nauczyciel potem został zastępcą dyrektora w mojej nowej szkole, a ja zamieszkałem cztery domy od niego — mój niewinny dowcip wrócił w formie zabawnych sytuacji przez lata.
Internetowy twórca „Be Better” realizował cykl filmów krytykujących celebrytów. Gdy opublikował wyjątkowo durny materiał o Kamali Harris, społeczność w końcu się wkurzyła i ruszyła fala krytyki wobec niego — „upadek Be Better”. Karma internetowa działa szybko.
Nowa firma przejęła nasz kontrakt i miała kupić dla nas Chevrolety Tahoe, ale przywłaszczyli sobie część pieniędzy i dali nam tańsze auta. Jeden z ludzi odpowiedzialnych za oszustwo zginął kilka tygodni później, rozbijając się motocyklem o jedno z dostarczonych aut. Smutne zakończenie, ale historia o tym, jak nieuczciwość wraca do nadawcy.
Odstępy między słowami i kerning mogą wydawać się drobiazgiem — często nawet ich nie zauważamy…
Potrzebujemy przypomnienia, że świat może być piękny Od miłosnych historii po siłę wytrwałości Od romantycznych…
Życie potrafi zaskakiwać, a czasem dopiero po fakcie odkrywamy, jak blisko byliśmy katastrofy. Użytkownik Reddita…
Każda praca bywa trudna i wymaga poświęceń. Zawody związane z opieką psychiatryczną często są źle…
Według badań z 2022 roku około 5 milionów Amerykanów zostało adoptowanych, a między 2% a…
Mamy dla Was prawdziwą ucztę dla oczu! Dla miłośników słodkości przygotowaliśmy zbiór najcieplejszych zdjęć pokazujących…