Nic nie mogło przygotować współczesnej kobiety na dzień, w którym rodzina jej męża zasugerowała, że musi przyjąć rolę „tradycyjnej” żony. Szok, który przeżyła, był przytłaczający i zmusił ją do skonfrontowania się z głęboko zakorzenionymi oczekiwaniami i normami kulturowymi, których nigdy w pełni nie brała pod uwagę. Marianna wyjaśniła, co się stało.
„Mój mąż pochodzi z tradycyjnej rodziny, w której jego matka jest żoną gospodynią w domu, a ojciec jest jedynym żywicielem rodziny. Dla kontrastu moja mama od najmłodszych lat wpajała mi, jak ważne jest, aby nigdy nie być zależna finansowo od mężczyzny.” – opowiada kobieta.
„Mój mąż ciężko pracował, aby oduczyć się wartości, w których dorastał. W domu daje radę, jest zaangażowanym ojcem i prawdziwym partnerem. Jednak przywiązuje zbyt dużą wagę do opinii rodziny. Rozumiem chęć sprawienia rodzicom dumy, ale to często idzie za daleko.”
„Obecnie moi teściowie przebywają u nas od dwóch tygodni. Zwykle ja przygotowuję śniadanie, wszyscy jemy obiad w pracy lub szkole, a mój mąż gotuje obiad. Mamy sprzątaczkę, ale ona jest na wakacjach, więc wszyscy włączamy się w sprzątanie. U nas ten system zawsze się sprawdzał.” – kontynuuje Marianna.
„Moi teściowie natomiast gardzą moim „nowoczesnym” podejściem do życia. Nie podoba im się to, że pracuję, że nie znajduję jedynego celu w byciu żoną i matką i że mój mąż dzieli się obowiązkami domowymi. Na początku odbyliśmy szczerą dyskusję, podczas której ustaliłam granice i jasno dałam do zrozumienia, że nie będę tolerować krytyki na temat tego, jak żyję we własnym domu. Kiedy jestem gościem w ich domu, szanuję ich zwyczaje i zachowuję się jak synowa, jaką sobie życzą. W większości szanowali to rozwiązanie.”
„Wczoraj wróciłam z pracy zmęczona i głodna. Zwykle przychodzę około 18:15 lub 18:30, a jemy o 19:00. Po przywitaniu się ze wszystkimi wzięłam szybki prysznic przed kolacją. Kiedy zeszłam na dół, stwierdziłam, że nic nie zostało przygotowane. Spytałam o to męża, ale on na mnie nie patrzył. Zamiast tego odpowiedziała jego matka, mówiąc, że nic nie gotował, bo muszę wypełnić swój obowiązek jako żona i gotować dla mojej rodziny. Mój mąż nadal unikał kontaktu wzrokowego.”
„Sfrustrowana zamówiłam jedzenie na wynos, obsłużyłam siebie i nasze dzieci i zasiedliśmy do posiłku. Mój mąż i jego rodzice dołączyli do nas po obsłużeniu się.” – kontynuuje.
„Teściowa nadal mnie krytykowała, nazywając porażką. Zapytałam męża, czy ma coś do powiedzenia. Opowiedział się po stronie matki, sugerując, że nie zaszkodzi, jeśli będę zachowywać się „bardziej jak porządna kobieta” i „lepiej dbać o dom i dzieci”. Dodał, że tradycja istnieje nie bez powodu i obraźliwe było to, że uważałam, że jestem za dobra na sposób, w jaki został wychowany.”
„W tym momencie być może przekroczyłem pewną granicę. Powiedziałam mu, że tradycja nie pozwala mężczyźnie zarabiającemu 35 tys. na utrzymanie pięcioosobowej rodziny i że jest zbyt spłukany, żeby być tak seksistowskim. Wyglądał na zranionego, ze łzami w oczach, więc odszedł od stołu.”
„Żałuję, że powiedziałam to przy naszych dzieciach, ale radzenie sobie z krytyką jego rodziców i sprzątanie po nim bałaganu to było dla mnie za dużo.” – zakończyła swoją opowieść Marianna.
Internauci stanęli po jej stronie. To doświadczenie uwypukliło znaczenie otwartej komunikacji i wzajemnego zrozumienia w małżeństwie. Oczywiste jest, że muszą przeprowadzić poważną rozmowę na temat granic, oczekiwań i presji, na jakie napotykają ze strony rodzin.