Zamiast na Mazury, mąż wysłał mnie do teściowej. Dopiero po czasie zrozumiałam, dlaczego tak mu zależało na „odpoczynku”

Miało być spokojnie. I romantycznie

W marcu zaczęłam marzyć o wakacjach. Nie takich z przewodnikiem w ręku i mapą atrakcji. Chciałam czegoś prostego: tydzień na Mazurach. Z Michałem. W domku przy jeziorze, gdzie można siedzieć boso na werandzie, pić kawę i po prostu być razem. Bez dzieci, bez maili z pracy, bez odkurzacza wyjącego w tle.

Michał nawet nie podniósł głowy znad laptopa, kiedy o tym wspomniałam.

– Nie wiem, kochanie, ciężko będzie. Duży projekt w lipcu, muszę być pod telefonem – rzucił beznamiętnie.

Nie walczyłam. Powiedziałam „okej”, choć wewnątrz coś mi się skurczyło.

Plan awaryjny: Teściowa

Tydzień później zaproponował, żebym pojechała do jego mamy. „Odpoczniesz, mama się ucieszy. Będziesz miała spokój” – mówił z przesadnym entuzjazmem.

Szczerze? Nie miałam ochoty. Ale uznałam, że może rzeczywiście – zmiana otoczenia dobrze mi zrobi. Nasz syn został z Michałem (niby i tak miał pracować z domu), a ja pojechałam do teściowej. Zabrałam książki, krem do opalania i nadzieję, że chociaż trochę się zresetuję.

Nuda. I coś więcej

Pierwszy dzień – spacer z mamą Michała do warzywniaka. Drugi – kiszenie ogórków. Trzeci – szorowanie grilla po zeszłym sezonie. Z każdym dniem czułam, że zamiast odpoczynku, wpadłam w domowy obóz przetrwania.

I wtedy zaczęły się myśli. Niepokój. Tęsknota. Za Michałem. Za naszymi rozmowami, nawet jeśli od dawna były głównie o rachunkach. Pisałam do niego wieczorami, dzwoniłam. Odbierał rzadko. Pisał krótkie „wszystko OK”.

Coś było nie tak.

Niewinna karteczka

Piątego dnia miałam dość. Chciałam wrócić, choćby wcześniej. Spakowałam się, ale szukałam jeszcze ładowarki, którą – jak się okazało – Michał wrzucił do bocznej kieszeni torby. Obok niej… karteczka. Mała, różowa, z listą:

„Świece zapachowe, wino czerwone, truskawki, bita śmietana, szlafrok damski. Nie zapomnij!!! Dla K.”

Zamarłam.

Nie miałam żadnej koleżanki „K”. Michał też nie. A przynajmniej tak myślałam.

Zrobiło mi się zimno.

Telefon do sąsiadki

Wahałam się kilka godzin. W końcu zadzwoniłam do naszej sąsiadki z dołu, pani Hani. Tak trochę mimochodem, zagaiłam, że się martwię, bo Michał nie odbiera. Poprosiłam, żeby rzuciła okiem na nasze okno od ogrodu. Powiedziała:

– Kochanie, chyba nie jestem najlepszą osobą do pocieszania… On nie jest sam.

– Co masz na myśli?

– Widziałam, jak przyjechała jakaś blondynka. Trzy razy wchodziła i wychodziła z zakupami. Michał nawet pomachał mi z tarasu. Wyglądali… na bliskich.

Zdrada pachnąca jagodami

Wróciłam następnego dnia. Nie uprzedziłam. Po prostu weszłam do domu. Był środek dnia. W salonie zapach świec, czerwone wino w kieliszkach, rozłożony koc na podłodze.

W kuchni – ona. Blondynka. W moim szlafroku.

Zerknęła na mnie i zbladła. Michał był gdzieś na górze. Usłyszałam, jak zbiega po schodach, wołając:

– Kochanie, zapomniałem ci dać tego dżemu, co lubisz…

Zobaczył mnie i zamarł. Dżem wypadł mu z ręki.

Nie krzyczałam. Nie płakałam. Powiedziałam tylko jedno zdanie:

– Mam nadzieję, że ta „K.” była warta teściowej i ogórków.

Reklama

Pustka po wszystkim

Wyprowadziłam się na kilka tygodni. Nie wiedziałam, co czuję. Byłam wściekła, zawiedziona, ale też… zmęczona. Jakby ktoś we mnie siedział i przez lata wykręcał śrubki, aż w końcu coś puściło.

Michał przepraszał. Pisał. Dzwonił. Przychodził z kwiatami.

Ale ja miałam w głowie tylko jedno: nie chciał spędzić ze mną tygodnia na Mazurach. Ale z nią – tak.

Zaczęłam od nowa

Dziś mija rok od tamtych wakacji. Wynajmuję mieszkanie. Mam spokój. Znów piję kawę na balkonie, czytam książki. Sama. Ale pierwszy raz od lat mam wrażenie, że jestem w swoim życiu gościem honorowym, a nie tylko sprzątaczką, żoną i opiekunką.

Michał? Nadal próbuje wrócić. Twierdzi, że to był błąd, chwilowe zauroczenie, że zrozumiał, co stracił.

Może. Ale ja też zrozumiałam. Że nie chcę już być kobietą, którą łatwo wysłać „na odpoczynek”. Nawet do własnej teściowej.

 

Karolina, 37 lat

Reklama
Skomentuj
PRZEWIŃ W DÓŁ, ABY PRZECZYTAĆ NASTĘPNY ARTYKUŁ
Wyślij znajomemu