Jednego tragicznego poranka użytkowniczka Reddita idąc ulicą natknęła się na straszliwie przykry widok: kot leżał w bezruchu na chodniku, a wokół niego wszędzie była krew. Wyglądało na to, że ktoś ze straszliwym okrucieństwem znęcał się nad kotem.
Kiedy powoli zbliżyła się do niego, odkryła co się tak naprawdę stało…
„Zobaczyłam kota, który się wykrwawiał”
„Pobiegłam więc, żeby go uratować”
„Okazało się, że leżał na rozbryzganej zaschniętej czerwonej farbie…”
„I ten przebiegły uśmieszek…”
Jaki morał z tej historii? Nigdy nie ufaj kotom…
Reklama