Artysta spędził rok na tworzeniu rzeźby, która działa na prąd elektryczny i pomaga koralowcom rosnąć 3-5 razy szybciej!

Spencer Arnold to jednocześnie geniusz i artysta. W ciągu roku stworzył „The Fight for the Last of Life” i po dużej ilości przelania dosłownej krwi i potu nie mógł być bardziej szczęśliwy widząc, jak spoczywa na dnie morza, do którego należy.

„Chciałbym ukończyć go szybciej, ale mogę pracować nad tymi projektami tylko w krótkim wolnym czasie, który mam poza nauczaniem biologii ochrony raf dla studentów, którzy dołączają do nas z całego świata, dzięki naszemu non-profit Coniver Diver.” – powiedział Spencer. „Z pomocą mojego kolegi Boba i inżyniera elektryka z Holandii przepuściliśmy przez rzeźbę prąd pod niskim ciśnieniem, zamieniając go w katodę poprzez elektrolizę wody morskiej. Proces ten sprzyja wzrostowi koralowców i zwiększa przeżywalność tych zagrożonych organizmów, a badania naukowe sugerują, że koralowce mogą rosnąć 3-5 razy szybciej dzięki tej technice w przeciwieństwie do warunków naturalnych.”

„O tej koncepcji marzyłem od trzech lat, odkąd u mojego mentora i kolegi Chada Scotta zdiagnozowano białaczkę (konkretnie AML). Jest inspiracją dla każdego, kogo spotkał, a jego diagnoza doprowadziła mnie do spirali w ciemną depresję. Oglądanie mężczyzny po trzydziestce, mającego tak niesamowity potencjał, podważyło moją wiarę w „dobre rzeczy przychodzą do dobrych ludzi”. Przez całe życie musiał walczyć o wszystko, co kiedykolwiek robił, a jako biolog zajmujący się ochroną rafy nieustannie walczył z innymi, którzy starają się przypisać sobie uznanie za swoją pracę, czerpać z niej zyski lub zepsuć ją w jakikolwiek sposób. Kilka miesięcy po jego diagnozie sporządziłem szkic koncepcyjny, w którym wyciąga rękę w kierunku powierzchni, z rękami sięgającymi i wychodzącymi z rzeźby, próbującymi złapać go, albo powstrzymać, albo kazać mu zabrać ze sobą.”

„Ponad 3 lata później koncepcja bardzo się rozwinęła. W kielichu trzymanym przez centralną rzeźbę będzie osadzony koral, ucieleśniając przysłowiowy kielich życia. Twarz rzeźby jest złamana, podobnie jak ich dłonie, nawiązanie do naszej szybko rozkładającej się ludzkości i środowiska. Pozostałe dwie rzeźby, które do niego sięgają, zamiast twarzy, są zamaskowane. Są to rzeźby, które przedstawiają pracę tych ekologów, którzy szczerze walczą o polepszenie planety.”

Rzeźby nie zostały przyspawane fizycznie do ramy podstawy. Artysta nie miał dużo pieniędzy, więc musiał rozłożyć te rzeźby z małego statku bez pomocy dźwigu. Wszystko trzeba było podnieść ręcznie, a następnie zeskoczyć na głębokość 11 metrów do dna morskiego. Rzeźby zostały umieszczone we właściwych pozycjach, a Spencer przykręcił je do podstawy za pomocą śrub w kształcie litery U i zacisków ze wzmocnionej stali.

Dzięki przepływającemu pod nim niskiemu prądowi elektrycznemu, można zobaczyć efekt skorupy węglanu wapnia wzmacniającej pręty rzeźby. Ta piękna biała skorupa jest tym samym materiałem, którego używają koralowce do budowy szkieletu i sprawia, że ​​rosną o wiele szybciej na tej rzeźbie niż w naturalnych warunkach!

Więcej informacji: conservationdiver.com

Reklama

Skomentuj
PRZEWIŃ W DÓŁ, ABY PRZECZYTAĆ NASTĘPNY ARTYKUŁ
Wyślij znajomemu